J.S.: Jak zaczęła się twoja przygoda z ZHP?
P.N.: Moja przygoda z ZHP zaczęła się w 2008 roku. Już wcześniej myślałem o dołączeniu do harcerstwa, zwłaszcza gdy spotykałem osoby w mundurach na ulicach Zawiercia. Jako młoda osoba nie wiedziałem jak to zrobić. W mojej szkole nie działała wtedy żadna drożyna harcerska.
W gimnazjum do harcerstwa przekonała mnie moja sąsiadka. W tym czasie do drużyny dołączyli moi przyjaciele, którzy też mówili mi, że jest to fajna zabawa. Postanowiłem więc przyjść na pierwszą zbiórkę, która miała miejsce w dzień kobiet. I tak już tu zostałem na dłużej.
Rok trwała moja droga do przyrzeczenia i nadania barw. Długo realizowałem próbę, ponieważ na początku, przez długi czas, bardzo rzadko jeździłem na jakieś dłuższe wyjazdy, typu zimowiska czy obozy. Byłem wtedy młody, a czas wolny spędzałem w moich rodzinnych stronach.
J.S.: Jakie masz najlepsze wspomnienie z czasów bycia drużynowym?
P.N.: Moim najlepszym wspomnieniem z okresu bycia drużynowym jest zdecydowanie to, jak rozwinęły się osoby na które miałem wpływ wychowawczy. Nie chcę wymieniać nazwisk, przykładem mogą być jednak osoby należące do obecnej kadry kilku drużyn w naszym hufcu. Wspólna praca, przyrzeczenia oraz harcerskie momenty przełomowe takie jak przyjęcia do drużyny sprawiały mi największą radość. Kiedy przejmowałem drużynę, były w niej osoby w moim wieku, lub trochę młodsze. Ta niewielka różnica wieku powodowała, że nie mogłem mieć na każdego tak dużego wpływu. Relacja, że byliśmy wtedy kolegami, a teraz ja byłem ich drużynowym nie zawsze była tak oczywista. Dopiero w momencie, w którym zacząłem torować pewną ścieżkę dla członków drużyny, mogłem zauważyć czy się w tym odnajdują i czy w jakikolwiek sposób to na nich wpływa.
J.S.: Jak działanie w ZHP jako drużynowy wpłynęło na twoje ówczesne życie?
P.N.: Drużyna spadła na mnie w momencie w którym jako młody człowiek spotkałem się z ogromem nowych rzeczy. Jechałem wtedy na studia i opuszczałem swój rodzinny dom. Nowe miejsce, nowa sytuacja, nowa rzeczywistość. Na studniach – jak wiadomo – nie jest wcale lekko, wymagało to dużej pracy ode mnie. Na szczęście po okresie letnim i przyjściu wcześniej wymienionych osób do drużyny, cała sytuacja się uspokoiła. Na początku byłem przerażony. Tutaj ogromną pracą wykazały się wszystkie osoby, które działały w drużynie. Nie mam pojęcia co bym bez nich zrobił.
W tym momencie mogę przytoczyć słowa, które powiedziałem mi dh. Wiktoria : „człowiek boi się rzeczy, których nie zna. Jeżeli to pozna to przestaje się tego bać”. Było tak też i ze mną. Byłem przerażony wszystkim co mnie otaczało, ale później próbowałem się wzorować na osobach, które kształciły mnie harcersko od samego początku. Próbowałem również eliminować błędy, które widziałem wśród moich harcerz oraz te, które ja popełniałem i jakoś to się tak toczyło.
J.S.: Ile czasu działałeś w ZHP przed otrzymaniem funkcji drużynowego? Jak toczyło się twoje wcześniejsze życie harcerskie?
P.N.: Przed otrzymaniem funkcji, działałem w drużynie około cztery lata. Moja ścieżka wyglądała jak prawdopodobnie u większości drużynowych. Przyszedłem i byłem zwykłym szaraczkiem, który miał ambicje poprowadzenia zastępu. Kiedy działałem w drużynie, działał też mój zastęp na czele z moimi przyjaciółmi. W tym samym czasie tworzył się zastęp osób młodszych ode mnie o rok, w którym istniał problem w pojawieniu się naturalnego lidera. Postanowiłem że wkroczę tam i im pomogę. W ten sposób prowadziłem zastęp, z którego coś się tam później urodziło.
Następnie zostałem wysłany na kurs drużynowych przez mojego drużynowego. Był to bardzo dobry kurs, na którym miałem okazję poznać dużo świetnych osób, z którymi mam do tej pory kontakt między innymi w Warszawie. Potem z funkcji przybocznego w naszej drużynie zrezygnował jeden z druhów. Powiedziałem wtedy ówczesnemu drużynowemu, dh. Kokersowi, że mógłbym go odciążyć z niektórych zadań, szczególnie że byłem wtedy na miejscu, w Zawiericu. Ta sytuacja, powtórzyła się również ze mną jako drużynowym. Kokers wyjechał na studia, a potrzebny był ktoś na miejscu. Tutaj właśnie byłem ja, zastępowi i zastępy które dobrze się realizowały. W ten krótki sposób zostałem drużynowym 69 HDT.
J.S.: Jakie umiejętności przydatne w życiu codziennym i zawodowych pomogło Ci zdobyć ZHP?
P.N.: Jestem bardzo zaskoczony jaką reputacje ma ZHP wśród ludzi, którzy nie mają nic wspólnego z harcerstwem. W swojej obecnej pracy nie mam formalnego ubioru, przychodzę w codziennych ubraniach. Często zdarza mi się przyjść do pracy w koszulce z Rajdu Nocnego, na plecach której mam wielki napis “organizator”. Zawsze budzi to duże zaciekawienie wśród moich kolegów z pracy, którzy często dopytują się szczegółów mojej harcerskiej przygody. Opowiadam im wtedy, że działam w drużynie harcerskiej, a kiedyś nawet ją prowadziłem. Przez takie zachowanie widzę, jak pozytywne jest nastawienie ludzi do harcerstwa. Dlatego jedną z rzeczy, którą dało mi ZHP jest to, że jako harcerz jestem lepiej postrzegany przez inne osoby.
Kolejną rzeczą jest to, że mam bzika na punkcie punktualności oraz terminowości. Dosłownie na każdym kroku staram się wszystko planować w czasie. Strasznie nie lubię się spóźniać, często jestem na miejscu przed czasem. Następna rzecz której się nauczyłem jest zrozumienie, że wszystkie problemy można rozwiązać. Niektórzy moi znajomi mówią mi też, że mimo mojego młodego wieku, nie bali by się powierzyć mi dziecka, widać we mnie dużą odpowiedzialność. Kolejną moją pozytywną cechą jest jeszcze to, że buduję zaufanie wśród innych osób.
Autor tekstu: dh. Julia Seweryn